Zapraszam na Filozofia.TV do lektury kolejnego z moich historyczno-filozoficznych przybliżeń. Jest ono poświęcone jednemu z najważniejszych dla mnie (i tego bloga) XX-wiecznych filozofów - Gillesowi Deleuze'owi. Całość jest dosyć obszerna i z tego względu podzieliłem ją na dwie części. Pierwszą znajdziecie tutaj: Przybliżenia (5): Deleuze i struktury. Druga... sam jeszcze nie wiem kiedy ;) ale postaram się, byście nie czekali zbyt długo.
Chaotyczna zupa relacji bezpodmiotowych, czyli ich oderwanie od materii i wpływanie na nią - jak niby ? Wszystko jest unikalne, swoiste, niepowtarzalne. Puste szufladki, jakości różnicujące, brak ciągłości, zero determinizmu ( choćby genetycznego).
OdpowiedzUsuńOntologia z zamglonej krainy czarów.
Tekst wysłałem red. nacz.-owi jakieś dwa m-ce temu i od tamtego czasu do niego nie zaglądałem. Gdy wczoraj go czytałem ponownie doszedłem do wniosku, że w porównaniu z zupą zabrakło jednego elementu. Chodziłoby o taką zupę, na której powierzchni wyłaniają się pewne "skrzepy", które istnieją krócej lub dłużej, ale ostatecznie rozpuszczają się i zostają zastąpione przez inne skrzepy.
OdpowiedzUsuńAle... to była tylko metafora i to dosyć żartobliwa.
Oczywiście wszystko to, co napisałaś, jest zwyczajną nieprawdą. Nie mogłem poruszyć wszystkich wątków, bo to tylko przybliżenie. Gdyby miało zawierać odpowiedź na wszelkie czepianie się musiałoby mieć postać kilkunastotomowej encyklopedii (z której pierwsze tomy byłyby kursem z historii filozofii). Przykładowo: Deleuze nie twierdzi "zero determinizmu" i "brak ciągłości". Owo pole transcendentalne, od którego zależy geneza, jest (upraszczając nieco) przeszłością. Czyli geneza zależy od tego co przeszłe. Tyle, że dochodzi jeszcze jeden czynnik: różnica intensywności = przyszłość = moc tworzenia nowego. Ale nie chodzi o to, że krzesło może zmienić się nagle w wieloryba. Chodzi raczej o przemianę tego co istnieje w coś nowego: nowego stylu w malarstwie (np. impresjonizmu), nowego typu społeczeństwa (np. przejście od państw narodowych do globalnego kapitalizmu), nowej mutacji genetycznej (biologia), etc.
Skrzepy tworzą się na krwawiącej ranie, aby zatrzymać mniej lub bardziej dotkliwy upływ krwi oraz umożliwić regenerację uszkodzonego naskórka, czyli są przydatne, a warunki ich genezy są zawsze zdeterminowane.
OdpowiedzUsuńMetafora nie może być zupełnie niezależna od znaczeń słów składowych.
Geneza mojej metafora "zupy":
" Chodzi o zawieszenie przekonania, że wszystkie sfery (wszystkie struktury) mają jakieś wspólne elementy. "
Ale ten powyższy cytat z Twego Przybliżenia zaprzecza kolejnemu z ostatniego komentarza :
" Czyli geneza zależy od tego co przeszłe. "
Jeżeli coś nowego powstaje w zależności od tego co przeszłe, to nigdy nie jest ' stwórcze ' - lecz twórcze na podłożu przeszłości, czyli POSIADA ( ! ) wspólne elementy z przeszłością.
I dalej czytamy w Przybliżeniu :
" Teoria Deleuze’a różni się jednak od strukturalizmu w zasadniczym punkcie: poszerza strukturę o pojęcie różnicy intensywności (czy pustej przegródki, albo paradoksalnego elementu), która jest czynnikiem jakościowych zmian i przez którą wyjaśnienia nie są podporządkowane synchronii, ale są diachroniczne, zmiany zaś nie są deterministyczne, ale twórcze. "
To nawet leksykalnie inspirujące : pojęcie różnicy intensywności, pusta przegródka, paradoksalny element, ale w jaki sposób stają się twórczą iskrą ? Zamykają się w funkcji przypadku czy jakiejś/czyjejś woli ?
Nie ma tu żadnej sprzeczności, bowiem chodzi tu o przeszłość "lokalną", przeszłość danej struktury, a nie jakąś ogólną, uniwersalną przeszłość. Dlatego w poprzednim komentarzu dałem w nawiasie, że upraszczam - tzn. upraszczam tę kwestię. Kwestia zależności pomiędzy takimi "lokalnymi przeszłościami" jest ciekawa sama w sobie i chcę się nią kiedyś zająć, ale na razie nie mam na to czasu.
UsuńAcha... i jeśli się nie mylę, to nigdzie w tekście nie użyłem słowa "stwarzać". Deleuze'owi nie chodzi o starzanie z niczego, ale o tworzenie na pewnym podłożu, genezę nowych form "ze" starych - jednak tworzenie, genezę twórcze.
Co do ostatniego z twoich pytań. Raczej nie chodzi tu o wolę, bo to prowadziło by do determinizmu, tyle, że o dodatkowym (oprócz przeszłości) źródle. Bliżej byłoby tu przypadku: owej twórczości nie sposób przewidzieć, a cofnąwszy się w przeszłość (gdyby było to możliwe) i rozegranie sytuacji na nowo mogłoby dać inny wynik. Chociaż, jeśli się nie mylę, sam Deleuze w swoich "strukturalistycznych" książkach nie posługuje się kategorią przypadku czy losowości (ale może mnie pamięć zawodzi).
Całkiem zgrabne przybliżenie. Gratuluję tekstu, chociaż nie zgodzę się w ocenie ontologii jako czegoś nudniejszego od filozofii społecznej i filozofii podmiotu. Jak dla mnie, ona pozostaje sednem filozofowania, czy też stanowi wręcz filozofię samą, w węższym tego słowa znaczeniu, właściwą, na której wszelkie pozostałe działy żerują i są jej rozwinięciem.
OdpowiedzUsuńCo odpowie Ci na fundamentalne pytanie "WTF?!", jeśli nie ontologia? ;)
Trochę z przymrużeniem oka to napisałem :) Dla mnie ontologia również ma wielką wagę, nawet zajmując się innymi działkami muszę widzieć na jakiej ontologii się opierają, tzn. czy to jest uzasadniona ontologia i akceptowalna dla mnie. Tyle, że dla mnie na samej ontologii się nie kończy. Równie ważny (a w pewnym sensie ważniejszy) jest dla mnie wymiar społeczno-etyczny. Tzn. z tej ontologii musi wynikać coś dla naszego życia, nie może ona być jakimś efemerycznym tworem, lewitującym z dala od aktualności.
Usuń