wtorek, 30 października 2012

Mały poradnik "metodologiczny"

Normalnym, naturalnym jest, że do filozofii przychodzi się z pewnymi założeniami (przesądami). Problemem jest jednak, gdy w takim stanie się zostaje. Można by powiedzieć, że coś takiego nie zachodzi, że starą prawdą jest, że kontakt z filozofią "odmienia". Na ogół jest to jednak zmiana tylko pozorna, pierwotne założenia zostają doszlifowane, zyskują wyższy poziom abstrakcji oraz usuwa się spośród nich te, które okazują się sprzeczne z pozostałymi. Czasem następuje proces odwrotny: "miłośnik mądrości" odkrywa, że dotąd żył w błędzie lub był oszukiwany i rzuca się w wir poglądów przeciwstawnych (np. teista staje się ateistą, ktoś wierzący w wolną wolę deterministą itp.). Zmianie ulega tu jednak tylko treść, struktura pozostaje ta sama, co w pierwszym wypadku. W obu sytuacjach nasze "filozofowanie" ogranicza się tylko do szukania argumentów potwierdzających nasze założenia (przesądy), szukania argumentów obalających założenia przeciwnika (którym nadajemy z góry status błędów poznawczych lub głoszonych, z pobudek "interesownych", fałszów) oraz szukanie luk w naszym rozumowaniu i usuwanie z niego tych elementów, które psują jego koherencję (czy nie tym właśnie jest przywoływana nieustannie przez filozofię anglosaską, Rawlsowska metoda refleksyjnej równowagi?).

Na przekór temu chciałbym odnaleźć postawę filozoficzną par excellence. Poniżej przedstawiam kilka tropów, które wydają się zmierzać w tym kierunku.


Doświadczenie pierwotne ("z powrotem do >>rzeczy-samych<<") - Husserl postulował uwolnienie się od wszystkich zastanych pojęć oraz teorii i skupienie się na czystym "jawieniu się" fenomenu, który należy opisywać bez uprzedzeń (właśnie takich pojęciowych i teoretycznych), by w ten sposób wydobyć całe bogactwo i różnorodność rzeczywistości. Przykładowo: nie uznawać (jak współczesne neuronauki) miłości za wynik pewnej reakcji hormonalnej, ale "przyjrzeć się rzeczy-samej" w jej wieloaspektowości.

(Post)strukturalizm - podobny wątek można znaleźć w (post)strukturalizmie i u Foucaulta, jednakże tam "Husserlowskie" rzeczy-same, przedmioty, obiekty stają się wyłącznie korelatami funkcji. Tu również pragnie się pozytywnego opisu fenomenu, ale tym fenomenem nie jest już rzecz, lecz funkcja. Przykładowo: historyk zamiast poszukiwać w dziejach obiektów "rządzeni" i "rządzący", opisywać je i badać relacje między nimi, powinien opisywać różne praktyki władzy, jakie istniały na przestrzeni stuleci (praktyki, które to dopiero "wytwarzały" swoje obiekty). 

De(kon)strukcja - Heidegger zauważył jednak, że samo nastawienie na dokonywanie takiego nieuprzedzonego opisu, to za mało, gdyż pewne kategorie i horyzonty myślowe tak mocno zakorzeniły się w naszej kulturze, że nawet sobie tego nie uświadamiamy, traktując je jako zrozumiałe same przez się oczywistości, np. Arystotelesowski podział na formę i materię. Heidegger wskazuje, że trzeba dokonać krytycznego namysłu nad nimi: zbadać ich "pochodzenie", zrozumieć zawartość oraz rolę i zweryfikować ich adekwatność.

Krytyka "obrazu myśli" oraz procedury "kalkowania" - wątek ten rozwija Deleuze wskazując istnienie pewnej "formacji mentalnej", którą nazywa "obrazem myśli". Jest to "zbiór" potocznych wyobrażeń o świecie, do których - nie wprost - odwołują się filozofowie, a który jest mieszaniną kategorii zapożyczonych z codziennej empirii oraz zdrowego rozsądku (zdrowy rozsądek należy tu rozumieć - za Heglem i Heideggerem - jako pewne naiwne, "przednaukowe" podejście do świata). Przykładowo: Kartezjusz (jak gdyby w myśl fenomenologicznej koncepcji doświadczenia pierwotnego) rezygnuje z definiowania człowieka jako "zwierzęcia rozumnego", gdyż taka definicja zakłada już znajomość pojęć "zwierzę" oraz "rozum" i zamiast tego określa go jako ego cogito, "ja myślące (które jestem)"; tym samym jednak również coś zakłada - jednak nie wprost - a mianowicie, że wie się co oznacza "ja", "myśleć" oraz "być"; Kartezjusz usprawiedliwia to założenie oczywistością tych pojęć, jednakże jest to oczywistość zdrowego rozsądku, co oznacza brak ugruntowania filozoficznego, "metodologicznego".
Do uprawiania filozofii w oparciu o "obraz myśli" należy również procedura "kalkowania", czyli przenoszenia znanych z empirii kategorii na pole transcendentalne ("ontologię"). Przykładowo: cała Husserlowska fenomenologia zdominowana jest przez kategorie wywodzące się z naoczności, skutkuje to tym, że badając fenomen czasu, Husserl sprowadza przeszłość i przyszłość do modyfikacji naocznego postrzegania teraźniejszości; natomiast Heidegger zastępując naoczność rozumieniem w badaniu fenomenu czasu osiąga lepsze wyniki, m. in. pokazuje jakościową odrębność przeszłości (byłości), teraźniejszości (współczesności) i przyszłości.
Deleuze stawia zadanie dokładnego zbadania wszystkich elementów "obrazu myśli" - czy, jak ujmuje to później: doxa - i odrzucenie ich.

Koło hermeneutyczne - Heidegger, a za nim hermeneutyka, pokazuje, że chociaż nie da się wejść do filozofii bez przesądów (założeń wstępnych), to jednak można zamienić je na przedsądy, czyli zawiesić ich obowiązywanie, potraktować tylko jako punkt wyjścia, który jednak trzeba poddawać nieustannej rewizji, nie tyle aby osiągnąć koherencję (refleksyjną równowagę), co oczyszczać opis fenomenu, ze wszystkiego, co doń nie należy. Nie chodzi tu o zastąpienie swoich wstępnych założeń przeciwnymi, ani o utworzenie z obu jakiejś wyższej syntezy (a la Hegel), ale o zejście wgłąb, do ukrytych podstaw.

Falsyfikacjonizm - wbrew wielu koncepcjom zalecającym ostrożność w formułowaniu hipotez naukowych, Popper postuluje jak największą odwagę i radykalizm przy ich stawianiu połączone z ich falsyfikowaniem, tzn. szukaniem argumentów przeciw, kontrprzykładów oraz eksperymentów obalających (zamiast weryfikowania, czyli prób potwierdzenia hipotezy). [Należy jednak wyraźnie zaznaczyć, że filozofia nie jest tym samym co nauka, nie może choćby posłużyć się eksperymentem, dlatego nie należy tu dokonywać bezpośredniego przeniesienia.] 

Kryzysy Foucaulta - całość dzieła tego francuskiego filozofa można postrzegać jako pewne praktyczne zastosowanie falsyfikacjonizmu (oczywiście to tylko pewna metafora): przedstawione w danej książce wyniki były niejednokrotnie krytykowane w kolejnej, wiele tekstów ma wyraźną formę próby lub hipotezy (a nie teorii), metoda niejednokrotnie ulegała pewnym "przewartościowaniom". Foucault prowadząc swoje poszukiwania niejednokrotnie trafiał na bardzo poważne trudności, które nie skłaniały go do zawiłych "akrobacji argumentacyjnych" pozwalających wciąż trwać w tych samych poglądach, ale dokonywał ich gruntownej rewizji.

Strategia - na sam koniec należy wyjaśnić, czemu tytułowa metodologia została ujęta w cudzysłów. Stało się tak z uwagi na pogląd, że metoda jako sposób postępowania wedle jasno określonych, ustalonych z góry reguł może przynależeć co najwyżej do nauki. Ale nie do filozofii... Filozofia, jeśli nie ma nic z góry przesądzać o bycie, nie może stosować metody - może co najwyżej stosować pewną strategię. A integralną częścią każdej strategii jest to, że może okazać się nieskuteczna. Warto podkreślić, że ten punkt jest samozwrotny, tzn. może okazać się, że opisane w tym poście tropy okazały się wieść na manowce (ale to należy sprawdzić, a nie z góry przesądzać). Filozofia rości sobie zatem prawo do pomyłki! A jeśli czytaliście uważnie, to wiecie również, że rości sobie prawo do niewiedzy (nie chce wiedzieć tego, co wiedzą wszyscy).

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz