sobota, 16 sierpnia 2014

Tylko wolny rynek może nas uratować. Z psychologii polskiego libertarianizmu

Powodów, do napisania tego tekstu było kilka. Głosy jakie mnie dobiegają w miejscu pracy, knajpiane dyskusje, medialny szum, na który się czasem natknę, ostatecznie jednak przeważyła dyskusja, która miała miejsce na blogu Smootnego Clowna w związku z tym wpisem. Nim przejdę do sedna koniecznych jest kilka uwag, które pomogą nam uniknąć nieporozumień. Po pierwsze zwracam waszą uwagę na tytułowe "z" - oznacza ono, że poniższe rozważania nie pretendują do miana wyczerpujących. Chcę raczej wskazać na kilka elementów spośród wielu różnorodnych. Niemniej uważam te właśnie składniki za jedne z ważniejszych i o tyle warte wydobycia (i uświadomienia sobie). Po drugie to, że krytycznie odnoszę się do jakiegoś libertariańskiego postulatu nie oznacza, że sam popieram tezę przeciwną (nie oznacza też, że jej nie popieram - jakiś czas temu pisałem o tym, że trzeba wreszcie skończyć z myśleniem w kategoriach binarnych opozycji). Po trzecie wreszcie, sam termin "libertarianizm" rozumiem nie wąsko i specjalistycznie, lecz dosyć szeroko - przede wszystkim jako antypaństwowość oraz opowiadanie się za kapitalizmem i tzw. wolnym rynkiem. Rozumiem, że dla Smootnego Clowna, skonczonego i fatbantha, z którymi dyskutowałem, jest to grube uproszczenie, że dysponują oni o wiele bardziej szczegółową wiedzą - jednak brak takowej wielu innym zwolennikom wolnego rynku, z którymi miałem okazję dyskutować. A skoro brak im wiedzy, to coś innego musi ich przyciągać do libertarianizmu - myślę, że tym czymś są emocje, pragnienia, nadzieje, czyli te fenomeny, którymi zajmuje się psychologia. Uważam również, że występują one i u tych, którzy "wgryźli się" w temat, którzy dysponują specjalistyczną wiedzą. "Coś" im kazało szukać tej wiedzy. Wiele, w moim przekonaniu, wskazuje na to, że to psychodynamiczna struktura jest fundamentem naszego światopoglądu, a nie nasza wiedza. Wiedza byłaby raczej czymś zatopionym w owej strukturze. Toteż psychiki nie należy rozumieć tu we współczesnym, wąskim, akademickim sensie (zwłaszcza z punktu widzenia psychologii poznawczo-behawioralnej), ale bardziej jako odpowiednik egzystencjalnej struktury rozumienia, o której pisał Heidegger w "Byciu i czasie".

wtorek, 5 sierpnia 2014

Kurs: "Uczynić z życia dzieło sztuki..." - edycja 2014



Po raz kolejny zgłosiłem swój kurs na Uniwersytet Otwarty UW. Ponieważ UO narzuca ograniczenie liczby znaków do 1800, to opis zajęć na ich stronie jest wyjątkowo lakoniczny. Toteż poniżej zamieszczam nieco bardziej szczegółowe informacje.