Dziś krótko i zwięźle. Ostatnio zmuszony jestem pisać inne teksty i niewiele czasu pozostaje mi na bloga. Nie chcę jednak, żeby umarł. Niedługo pewnie pojawi się druga część wpisu o śmierci Boga, tymczasem wracam do kwestii, którą już poruszałem - jakoś na jesieni. Poczyniłem tam pewne rozróżnienie, które chciałbym teraz doprecyzować. Na dobrą sprawę będzie to czysto sprawozdawcza robota (oparta na wprowadzeniu do "Użytku z przyjemności" Foucaulta) - niemniej: istotna.
Termin „moralność” odsyła do trzech pól semantycznych: kodeksu, realnego zachowania jednostek oraz sposobu konstytuowania się jako podmiotu moralnego. Przyjrzyjmy się każdemu z nich.
Kodeks moralny to „zespół wartości i reguł postępowania” (Foucault). Mogą one tworzyć spójną doktrynę, albo rozproszony zbiór elementów, które mogą się uzupełniać, korygować, ale również w pewnych miejscach unieważniać. Kodeksy są narzucane, proponowane, czy może bardziej neutralnie: przedkładane jednostkom oraz grupom za pośrednictwem takich instytucji jak rodzina, szkoła, czy Kościół. Mogą być jednak również przekazywane w rozproszony sposób. Ta sfera jest obszarem tradycyjnych zainteresowań dziedziny filozoficznej nazywanej etyką. Etycy ustalają zależności pomiędzy wartościami moralnymi, oceniają owe wartości (wartość samych tych wartości, np. pozytywną lub negatywną), tworzą ich hierarchię (ważniejsza jest pomoc drugiemu czy dbanie o własną przyjemność?). Określają również - co ważne - zasadę realizowania tych wartości: czy mają one zastosowanie uniwersalne czy sytuacyjne, czy realizowanie ich jest celem samym w sobie czy też środkiem do jakiegoś innego celu.
Kodeks moralny to „zespół wartości i reguł postępowania” (Foucault). Mogą one tworzyć spójną doktrynę, albo rozproszony zbiór elementów, które mogą się uzupełniać, korygować, ale również w pewnych miejscach unieważniać. Kodeksy są narzucane, proponowane, czy może bardziej neutralnie: przedkładane jednostkom oraz grupom za pośrednictwem takich instytucji jak rodzina, szkoła, czy Kościół. Mogą być jednak również przekazywane w rozproszony sposób. Ta sfera jest obszarem tradycyjnych zainteresowań dziedziny filozoficznej nazywanej etyką. Etycy ustalają zależności pomiędzy wartościami moralnymi, oceniają owe wartości (wartość samych tych wartości, np. pozytywną lub negatywną), tworzą ich hierarchię (ważniejsza jest pomoc drugiemu czy dbanie o własną przyjemność?). Określają również - co ważne - zasadę realizowania tych wartości: czy mają one zastosowanie uniwersalne czy sytuacyjne, czy realizowanie ich jest celem samym w sobie czy też środkiem do jakiegoś innego celu.
Druga sfera – zachowania moralne – obejmuje faktyczne postępowanie jednostek: opór lub podporządkowanie funkcjonującym w ich kulturze kodeksom. Jest to raczej teren badań psychologów, socjologów, antropologów czy historyków. Filozofia traktuje ten obszar jako kolekcję przykładów, a także jako zbiór problemów, które stanowią punkt wyjścia dla rozważań pierwszego rodzaju, tzn. dotyczących reguł postępowania i wartości. Gdzieś w tych okolicach sytuuje się również moralizatorstwo, czyli ocenianie konkretnych zachowań w oparciu o konkretny (!) kodeks.
Wreszcie trzecia, eksplorowana przez filozofów antycznych, zwłaszcza z okresu hellenistyczno-rzymskiego, następnie pomijana – z paroma wyjątkami – ostatecznie odnowiona przez Foucaulta: sfera upodmiotowienia moralnego. Do tej grupy zaliczają się różne formy oddziaływania jednostki na samą siebie, za pomocą których ustanawia się ona jako podmiot moralnego zachowania. Jest to swego rodzaju element pośredni pomiędzy kodeksem a zachowaniem. Otóż nie ma prostego przełożenia reguł na czyny - z pewnością są takie systemy moralne (w szerokim sensie), które pragnęłyby z człowieka uczynić "moralny automat", który stosowałby zasady na sposób ślepego, deterministycznego mechanizmu. Jednakże faktycznie sytuacja jest o wiele bardziej skomplikowana: ten sam kodeks może przenosić się na konkretne zachowania poprzez różne typy upodmiotowienia.
Foucault sięga tu po przykład wytycznej nakazującej obojgu małżonkom ścisłą i symetryczną wierność. Otóż może ona być praktykowana na różne sposoby, w zależności od wyboru substancji etycznej. "I tak można oprzeć istotę praktykowania wierności na czystym poszanowaniu zakazów i zobowiązań w odniesieniu do swoich czynów. Ale można też budować istotę wierności na opanowaniu pragnień, na wypowiedzianej im zaciekłej walce, na sile, z jaką człowiek potrafi oprzeć się pokusie - treścią wierności jest wówczas owa czujność i walka; nie same czyny i ich spełnianie, ale raczej sprzeczne porywy duszy będące w tych warunkach materią praktyki moralnej. Prócz tego można budować ją na intensywności, ciągłości i wzajemności uczuć żywionych wobec małżonka, na jakości związku nieustannie wiążącego małżeństwo." (Foucault) Pierwszy przypadek to etyka Kantowska (szacunek dla prawa moralnego), drugi to etyka, która ma swe korzenie w chrześcijańskim monastycyzmie (walka z pragnieniem), trzeci to etyka... hmm... można by ją nazwać etyką miłości romantycznej, a jako jej źródła wskazać (późno)średniowieczną miłość dworską oraz literaturę romantyczną właśnie. Ta sama reguła na poziomie kodeksu, ten sam efekt na poziomie działania, ale zupełnie różne praktyki pośredniczące. I należy wyraźnie zaznaczyć: nie są one bez znaczenia. Ba, w pewnym sensie są najważniejsze, gdyż w gruncie rzeczy nie istnieje żaden pojedynczy czyn moralny, lecz zawsze występuje pewna całość zachowania moralnego (jest nią właśnie ów "podmiot"), która rodzi inne efekty "całościowe".
Oprócz substancji etycznej Foucault wymienia tu również sposób ujarzmienia, formę pracy etycznej oraz teleologię podmiotu moralnego (i - wciąż na przykładzie małżeństwa - omawia różne ich rodzaje). Nie będę już tu rozwijał tego wątku, myślę, że ogólny sens trzeciego pola semantycznego, owego upodmiotowienia moralnego, został dostatecznie rozjaśniony.
Moralność rozumiana – tym razem w szerokim sensie – jako system składa się z dwóch elementów: kodeksu zachowań oraz sposobów subiektywizacji. Żadna z tych składowych nie występuje oddzielnie, jednakże zwykle nacisk kładziony jest na jedną z nich. W związku z tym Foucault rozróżnia dwa typy moralności: nakierowane na kodeks oraz nakierowane na etykę. Te pierwsze to systemy, w których akcent pada na zbiór wartości oraz uporządkowanie i bogactwo reguł. W tych drugich podkreśla się znaczenie przede wszystkim wszelkiego rodzaju form upodmiotowienia i pozwalających je wypracować „zabiegów koło siebie” (jak nazywa je Foucault).
Od tego momentu termin „moralność” rezerwuję dla systemów akcentujących kodeks zachowań, zaś termin „etyka” dla tych, które podkreślają znaczenie sposobów subiektywizacji. Część problemów, jaka powstała w związku z projektowaną tu niegdyś etyką immanentną wynikała z pomieszania pól semantycznych przynależnych do słowa "moralność". Podobnego pomieszania dokonują Ci, którzy nie potrafią rozróżnić podziału na dobro i zło (sytuacja uprzywilejowania kodeksu) od podziału na szlachetne i liche, czy też aktywne i reaktywne (kodeks nie jest tu istotny, znaczenie mają formy subiektywizacji/upodmiotowienia).
Etyka, którą będę się zajmował, odsyła zatem do procedur, technik, ćwiczeń oraz zabiegów pozwalających przekształcić jednostce jej własny sposób bycia i uformować swoją podmiotowość. Do tego typu rozważań należały właśnie moje analizy pastoralnego posłuszeństwa.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz