poniedziałek, 23 września 2013

"Zapachniało powiewem jesieni..."

Wakacje (chociaż w moim przypadku powinienem chyba powiedzieć: lato) dobiegły kresu, kolejny rok akademicki tuż tuż... Chciałbym powoli, ale bardzo powoli, wrócić do blogowania. Już nie "wakacyjne bonusy", ale regularne wpisy. Na początku - prawdopodobnie - będą to komentarze do książek lub rozważań innych, czyli raczej "opracowania". Może również jakieś "ogłoszenia". Trochę szkiców i planów na przyszłość. Chociaż pracuję nad własnymi rzeczami, to jednak forma tych prac nie pasuje do bloga (jest tu i artykuł, któremu będę musiał poświęcić jeszcze wiele czasu, i wystąpienie na konferencje, o którym przy innej okazji). Ostra jazda bez trzymanki zacznie się pewnie później niż zwykle.


Tym czasem, na rozgrzewkę, chciałem - jak to już kiedyś zrobiłem - dokonać przeglądu moich wakacyjnych lektur. Wyjątkowo pojawią się na tej liście głównie opracowania. Chociaż wolę sięgać po teksty źródłowe, to jednak prace nad doktoratem wymagają ode mnie częstszej lektury literatury przedmiotu. Będzie również nieco przewrotnie.

Na początek trzy teksty, z których perspektywą wartościującą w mniejszym lub większym stopniu się nie zgadzam, z których jednakże każdy chciałbym bardzo gorąco polecić. Pozycje godne szczególnej uwagi.
  • "Istnienie jest Bogiem, ja jest grzechem", P. Augustyniak - wydana równocześnie z tłumaczeniem anonimowej "Teologii niemieckiej", poświęcona jest omówieniu tej ostatniej. Wskazuje na kontrowersje wokół pierwotnej wersji owego traktatu mistycznego, przedstawia jego eckhartiańskie korzenie oraz wpływ na myśl niemiecką - zwłaszcza luteranizm - a przede wszystkim analizuje jego treść. Wielką zaletą książki jest spojrzenie na "Teologię niemiecką" przez pryzmat aktualnych struktur pojęciowych, dzięki czemu wydobyte zostają, niedostępne w pełni w inny sposób, elementy takie, jak proponowana tam ontologia. Szczególnie ciekawe są rozważania dotyczące podmiotowości, tym bardziej, że potwierdzają one moje wcześniejsze intuicje, przy okazji nadając im wyższy poziom abstrakcji. Książka podaje również ważne wskazówki dotyczące tego, jak czytać "Teologię niemiecką", takie jak informacja, że pierwotnie prawdopodobnie nie była ona podzielona na rozdziały, lecz miała raczej formę medytacji.
  • "Fantomowe ciało króla", J. Sowa - coś, czego od dawna poszukiwałem. Zastosowanie współczesnych narzędzi badawczych, do analizy historii Polski. Mamy tu i odrobinę psychoanalizy Lacanowskiej (co nie koniecznie mnie cieszy ;)), trochę Laclau i Gramsciego, ale przede wszystkim dużo inspiracji tzw. szkołą Annales (co mnie akurat bardzo cieszy), do tego podejście holistyczne i multidyscyplinarne, czyli wszystkie "słowa", które lubię ;) Książka jest przede wszystkim historyczna, ale jest to ten rodzaj historii, jaki uprawiał Foucault: badanie dziejów, po to, by zrozumieć naszą aktualną sytuację, nasze tu i teraz. Poprzez ogląd wcześniejszej sytuacji "kraju nad Wisłą" - od braku wpływów rzymskich, przez różnicę pomiędzy lennem a alodiami, po swoiste "bezkrólewie" - autor stara się wyjaśnić, czemu Polska, choć przedstawia się jako należąca do cywilizacji Zachodu, zdaje się leżeć na dalekich jego peryferiach. Pod tym adresem znajdziecie "Wprowadzenie" do książki, którego lektura - mam nadzieję - zachęci was jeszcze bardziej, niż ten krótki wpisik.
  • "Dyskurs Foucaulta: historiografia antyhumanizmu", w: "Poetyka pisarstwa historycznego", H. White - chociaż praktycznie całkowicie nie zgadzam się z wnioskami wciągniętymi przez White'a, to muszę przyznać, że od dawna nie trafiłem na omówienie twórczości Foucaulta, które byłoby tak inspirujące i tak odświeżające. Autor analizuje dorobek francuskiego filozofa z perspektywy retoryki, głównie za pomocą pojęcia stylu. Tekst zwraca uwagę na aspekty, które w innym wypadku z pewnością bym pominął.


Festiwal resentymentu - taką kategorię chciałbym stworzyć dla tekstów takich, jak te opisane poniżej. Chodzi mi nie o to, by wnikać w kompetencje autora lub jakiś jego ukryty cel (np. oskarżać o świadome zakłamanie lub pisanie pod dyktando jakiejś opcji politycznej), lecz pokazać, jak praca myśli przesiąkniętej reaktywnością odbiega od myśli afirmatywnej.
  • "Prawda i władza. Myśl Michela Foucaulta w latach 1956-1977", M. Podniesiński - książka, której o mały włos nie kupiłem (na szczęście postanowiłem ją "przetestować" w bibliotece). Niecierpliwie na nią czekałem od pierwszych zapowiedzi. Struktura tekstu, siatka odniesień, podjęcie badań nad korzeniami foucaultowskiej metodologii - wszystko to sugerowało naprawdę dobry warsztat autora i naprawdę godną uwagi lekturę. Pierwsze strony może budzą pewne zastrzeżenia co do stylu, ale podtrzymują owe pierwotne nadzieje. A im dalej w las, tym więcej grzybów. Niestety - wszystkie niejadalne lub wręcz trujące (moja babcia mówi na takie "psiuny" ;)). Wnioski jakie autor wyciąga z rozważań Foucaulta (z lat 1956-1977) są zupełnie odmienne od tych, jakie wyprowadza sam filozof. Etyka transgresji, którą zarysowuje Podniesiński, zdaje się jakąś chorobliwą karykaturą etyki Siebie. Chociaż początek książki wskazuje na ciekawą - i mało podejmowaną w polskich badaniach nad Foucaultem - serię odniesień: francuska filozofia nauki, Heidegger, Nietzsche - to jednak ostatnie partie tekstu są niemal dowolną manipulacją tekstami i nawiązaniami (co absurdalne, nawet nie istniejącymi, czyli sztucznie kreowanymi, takimi jak odniesienie do Dilthay'a).
  •  "Jednostka, państwo i prawo w filozofii Fryderyka Nietzschego. Mała vs wielka polityka", M. Baranowska - ponownie: zapowiadało się ciekawie, ale owe nadzieje okazały się złudne. Odczytanie myśli Nietzschego przy pomocy archaicznych narzędzi pojęciowych, posiadające nieprzyjemny posmak psychologizmu, biologizmu, a - co najgorsze - dosłowności. Literalne potraktowanie rozważań o indyjskim systemie kastowym? Błagam... Właśnie przez takie podejście widzi się w Nietzschem faszystę. Omówienie zupełnie nietwórcze, co - w wypadku tego filozofa - wydaje mi się "grzechem" numer jeden. Nieodrobiona lekcja Heideggera i Deleuze'a (tzn. może na początku XX wieku ktoś by potraktował tę publikację serio). Wygląda to na jakiś doktorat - wybaczcie dosadność, ale widzę tu cztery zmarnowane lata.
Obu tych książek nie polecam, chyba, że ktoś koniecznie pragnie się przekonać jak nie należy czytać Nietzschego i Foucaulta.

    Brak komentarzy:

    Prześlij komentarz