czwartek, 26 kwietnia 2012

Fenomenologia wewnętrznej świadomości czasu


Poniżej przedstawiam fragment mojej pracy magisterskiej, będący studium Husserlowskich analiz czasowości. Tekst jest nieco bardziej techniczny, niż dotychczasowe, ale jest on również o wiele lepiej dopracowany i myślę, że stanowi rzetelne omówienie "Wykładów z fenomenologii wewnętrznej świadomości czasu"; gdyby zaszła taka potrzeba można, bez obaw, odwoływać się do niego. Przypominam, że rozważania Husserla mają wymiar transcendentalny - tym, którzy chcieliby przypomnieć sobie na czym polega ten typ badań polecam lekturę mojego tekstu zamieszczonego na blogu Filozofia.TV.

 
Najważniejsze rozważania Husserla, poświęcone próbie odpowiedzi na pytanie „czym jest czas?”, zebrano w tomiku „Wykłady z fenomenologii wewnętrznej świadomości czasu”. Już sam tytuł tego dzieła sugeruje, z jakim typem badań będziemy mieli do czynienia. Punktem wyjścia dla Husserla nie jest jakiś czas obiektywny, czas kosmiczny (Weltzeit) – zgodnie z jego metodą musi on, jako transcendentny, zostać zredukowany. Nie chodzi tu oczywiście o zanegowanie, czy choćby wątpienie w istnienie takiego czasu, ale o oparcie się wyłącznie na pewnych (fenomenologicznie) przesłankach. Jak pisze sam filozof: „tym, co tu przyjmujemy, nie jest istnienie czasu kosmicznego, istnienie trwania rzeczy itp., lecz czas pojawiający się, trwanie pojawiające się jako takie. To zaś są dane absolutne i powątpiewanie o nich byłoby bezsensowne. Wprawdzie następnie przyjmujemy również pewien czas istniejący (seiende), ale nie jest to czas świata doświadczenia, lecz immanentny czas upływu świadomości.”[1] Nie jest to czas „zewnętrzny”, lecz „wewnętrzny” – co jednak nie oznacza jakiegoś czasu psychicznego – Husserla będą interesowały przede wszystkim przeżycia czasu, czyli data (Datum) fenomenologiczne.
Taki sposób postawienia sprawy wiąże się z „naturą” fenomenologii – zasadą bezzałożeniowości i koncepcją doświadczenia pierwotnego: oznaczają one, że nie można z góry przyjąć żadnej istoty czasu, żadnej jego definicji, ani tego, że „czas jest i że świat istnieje w czasie”[2]. Zamiast tego należy zwrócić się ku bezpośredniemu doświadczeniu przeżywania czasowości. Punktem wyjścia są data świadomościowe, ponieważ świadomość – a dokładniej: strumień świadomości – jest dla Husserla tym, w co niepodobna, bez popadnięcia w sprzeczność, wątpić (jak wykazał już Kartezjusz). Przyjrzenie się naszej świadomości pokazuje jej płynność, nieustanną zmienność – pozwala to Husserlowi przyjąć immanentny czas jej upływu. Co więcej: dla autora „Badań logicznych” świadomość jest również miejscem konstytucji wszelkich sensów, dlatego też badanie wewnętrznej świadomości czasu musi poprzedzać wszelkie badanie natury czasu kosmicznego – to czym, dla nas, jest ten ostatni zależy od istoty tego pierwszego. Toteż fenomenologiczne pytanie o „pochodzenie” czasu nie jest pytaniem genetycznym – nie dotyczy sporu: empiryzm-natywizm – ale pytaniem skierowanym ku „pierwotnym (primitiven) ukształtowaniom świadomości czasu, w których intuitywnie i właściwie konstytuują się pierwotne (primitive) zróżnicowania czasowe jako ostateczne źródła (originäre Quellen) wszelkich oczywistości dotyczących czasu”[3].
Obiektem, jaki dla swych analiz konstytucji czasu obiera Husserl, jest dźwięk: „prosty” obiekt czasowy (Zeitobjekt)[4], czyli taki, który nie tylko jest jednością w czasie, ale ponadto zawiera w sobie czasową rozciągłość; jest to oczywiście obiekt już po redukcji, czyli zawieszeniu wszystkich transcendensów. Analiza konstytucji takiego obiektu podważa panujący wówczas dogmat, wedle którego uświadomienie jakiejś całości ma miejsce w „jednym niepodzielnym punkcie czasowym”[5]. Dźwięk nie jest czymś, co uświadamiam sobie w jakimś punktowym „teraz”, ale czymś co trwa i jest rozciągłe w czasie: zaczyna się, brzmi, cichnie i wreszcie – po zakończeniu – „odchodzi” coraz dalej w przeszłość. „Każdy dźwięk sam ma swą czasową rozciągłość; gdy rozbrzmiewa, słyszę go jako pewne >>teraz<<, brzmiąc dalej ma on jednak coraz to nowe >>teraz<<, a to, które je poprzedza, za każdym razem przekształca się w coś minionego.”[6] Nie jest zatem tak, że zamyka on swoją całość w jakimś jednym „teraz”, ale „tkwi” w kilku takich „teraz” (a dokładniej: w „teraz”-aktualnym i we właśnie-minionych-„teraz”), których kontinuum (nie zaś mechaniczna suma) konstytuuje jego całość.
Uchwytywanie tych dopiero-co-byłych-„teraz” jest możliwe dzięki specjalnej „odmianie” przypomnienia, dzięki przypomnieniu pierwotnemu – retencji. Retencja, będąca odmianą intencjonalności, nie jest zdolnością uobecniania tego, co nie jest już obecne, co minęło, ale zdolnością zatrzymywania w świadomości obecności tego, co właśnie przeminęło, co przed chwilą było obecne, co bliskie jest aktualnego punktu „teraz”. Nie odnosi się to tylko do jednego właśnie-minionego-„teraz”, ale do pewnej ich „wiązki” (np. tworzącej całość obiektu czasowego), w tym sensie, że każde „teraz” posiada swoją retencję, to zaś znów – jako dopiero-co-byłe-„teraz” również posiada swoją retencję (czyli: retencję retencji) itd., a każda z nich – im dalej znajduje się od aktualnego-„teraz” – jest „słabsza”, jej „jasność maleje”, pogrąża się ona w coraz większym „cieniu”, aż wreszcie niknie pogrążona w pustce. Dzięki tym nieustannym modyfikacjom (aktualnego „teraz” świadomości w retencję, jego retencji w retencję retencji itd.) ukonstytuowana zostaje ciągłość, pewne kontinuum retencji. Husserl przywołuje tu porównanie do komety: „[p]odczas spostrzegania ruchu w każdym momencie ma miejsce uchwytywanie-jako->>teraz<<, w nim konstytuuje się właśnie teraz aktualna faza ruchu. Lecz to ujęcie teraźniejszości jest niejako głową komety, której warkoczem są retencje odnoszące się do wcześniejszych punktów >>teraz<< ruchu.”[7]
Koniecznych jest kilka dopowiedzeń. Po pierwsze retencja, np. retencja dźwięku, nie jest tym samym co pogłos dźwięku. „Pogłos dźwięku skrzypiec jest […] bardzo słabym obecnym dźwiękiem skrzypiec i jest po prostu czymś różnym od retencji dopiero co byłego głośnego dźwięku.”[8] Pogłos należy do spostrzegania, a nie do przypomnienia. Retencja nie jest też jakimś wytwarzaniem (czy to źródłowym, czy odtwórczym) trwającego przedmiotu, ale zatrzymywaniem w świadomości, tego co wytworzone, jako „dopiero co przeszłe”. Podkreślić należy również jedność tego zatrzymywania. Retencja nie jest jakimś skojarzeniem dołączanym do aktualnego spostrzeżenia, tworzącym ostatecznie jakiś łańcuch, szereg skojarzeń, ale jedną intencją uchwytującą pewną całość.
Husserl wyróżnia również „symetryczny” do retencji akt: protencję – „przyszłościowy horyzont doznania”[9], swego rodzaju oczekiwanie. Dla przykładu: słysząc jakiś dźwięk „w” mojej świadomości „znajduje się” nie tylko to co było „przedtem” – zatrzymane w retencji, minione fazy tego dźwięku – ale również oczekiwanie pewnego „potem”, np. kolejnych faz dźwięku lub jego zakończenia (przy czym to oczekiwanie nie musi być spełnione, aby nim było, np. mogłem oczekiwać trwania dźwięku, a on zakończył się i nastąpiła cisza, mimo tego mój „akt” był właśnie oczekiwaniem). „Protencja jest bezpośrednim uchwyceniem przypływania przyszłości po odpływaniu przeszłości. Jedno nadchodzi po drugim w sposób ciągły, jedno jest nierozdzielnie splecione z drugim. Każde przeżycie świadomości otoczone jest horyzontem czasowym, jest odczuwane w swym przepływaniu, w swym nadchodzeniu i w swym przemijaniu. Obie, retencja i protencja są nierozłącznie splecione z percepcją, stanowią razem z nią trzy aspekty, trzy fazy czasowe właściwe każdemu aktowi świadomości.”[10] Hanna Buczyńska-Garewicz dochodzi, na tej podstawie, do wniosku, że w ten sposób w analizie Husserla zostaje osiągnięta trójjednia (tzn. wewnętrzny związek) przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. [Nie zgadzam się z tą konkluzją, uważam, że taka trójjednia zostaje osiągnięta dopiero u Heideggera (być może również u Bergsona, ale nie badałem tego) - jednakże nie ma tu miejsca na rozwinięcie tego wątku.]
Husserl poświęca bardzo niewiele miejsca analizom protencji, skupiając się przede wszystkim na przypomnieniu. Obok omówionego już przypomnienia pierwotnego, retencji, wyróżnia on również przypomnienie wtórne, ponowne. Ten rodzaj przypomnienia nie jest zatrzymaniem w świadomości tego, co dopiero minione, ale ponownym „sprowadzeniem”, uobecnieniem tego, co już całkowicie przeminęło. Ponieważ wyobraźnia również jest władzą uobecniania należy wskazać na różnice pomiędzy wyobrażeniem a ponownym przypomnieniem. To drugie, w przeciwieństwie do tej pierwszej „uznaje w bycie to, co odtworzone, i w tym uznaniu nadaje mu odniesienie (Stellung) do aktualnego >>teraz<< i do sfery źródłowego pola czasowego, do którego przynależy samo ponowne przypomnienie”[11]. Wyobrażenie jest tylko przedstawieniem czegoś (np. jakiegoś „teraz”), przypomnienie zaś jego prezentacją – w przypomnieniu zawiera się świadomość byłego bycia spostrzeżonym: do jego „istoty należy nie tylko odtwórcze uznanie czasowego bytu, ale również pewne odniesienie do świadomości wewnętrznej”[12].
W przypomnieniu ponownym zostaje „powtórzona” cała konstytucja spostrzeżenia: istnieje pewien punkt uprzywilejowany, przypomniane „teraz” odpowiadające spostrzeżonemu „teraz”, wraz z horyzontami retencji (można by powiedzieć: dopiero-co-przypomniane-„teraz” – nie jest ono wymazywane z przypomnienia, ale nadal w nim istnieje, jako „ogon komety”) i protencji („intencje oczekiwania, których wypełnienie prowadzi do obecnej teraźniejszości (Gegenwart)”[13]). Istnieje jednak między nimi pewna różnica: przypomnienie wtórne, w przeciwieństwie do pierwotnego, jest wytwórcze: konstytuuje ono (a dokładniej: re-konstytuuje, odtwarza) immanentny lub transcendentny przedmiot trwający. Warto również zaznaczyć, że przypomnienie ponowne nie jest tylko przypomnieniem jakichś minionych elementów (np. A i B), ale również tego, że trwały one oraz następowały po sobie.
Podsumowując: czas, jaki ukazuje się w tej analizie, okazuje się ciągłym kontinuum, w którym przeszłość, teraźniejszość i przyszłość (a właściwie: retencja, spostrzeżenie-„teraz” i protencja) tworzą swoistą trójjednię. Przy czym „teraz” jest tu pewnym uprzywilejowanym elementem, który należy scharakteryzować jako coś „nowego” – każde aktualne „teraz” jest czymś nowym w stosunku do „teraz” właśnie zapadającego w przeszłość, które zastępuje i ta nowość jest jego fenomenologiczną charakterystyką, której nie podważa nawet niezmienność treści (np. dźwięku) kolejnych faz. Czas ten Husserl nazywa preempirycznym.
W ten sposób została fenomenologicznie wyjaśniona – przejrzana na wskroś i doprowadzona do jasnego zrozumienia[14] – wewnętrzna świadomość czasu. Powstaje pytanie: jak na tej immanentnej podstawie konstytuuje się czas obiektywny? Jak ten nieustanny przepływ ze stale nowym punktem „teraz” „przechodzi” w swego rodzaju „statyczny” – tzn. posiadający stałe, identyczne miejsca – czas obiektywny? Czy mamy tu do czynienia z antynomią: „zapadając w przeszłość obiekt stale zmienia swe miejsce w czasie, a przecież w zapadaniu tym powinien swe miejsce zachowywać”[15]? Husserl wykazuje pozorność tej antynomii: zmienia się nie miejsce w czasie, ale odstęp od aktualnego „teraz”, którego „charakterem” jest bycie coraz to nowym obiektywnym punktem czasowym. Ten przepływ jest tylko oddalaniem, a to co przeszłe, pozostaje w nim tym, czym jest. Czas obiektywny składa się jednakże z tożsamych, homogenicznych miejsc-punktów, spośród których żaden nie jest uprzywilejowany. Świadomość takiego czasu powstaje „w ten sposób, że wbrew przepływowi czasowego odsuwania, wbrew przepływowi modyfikacji świadomości, obiekt, który przejawia się jako odsuwany [w czasie], pozostaje apercepcyjnie utrzymany w absolutnej identyczności, i to obiekt wraz z doznanym [przezeń] w punkcie >>teraz<< uznaniem za >>to<<[16]. Ten sam pozostaje zarówno obiekt jak i jego punkty czasowe. „Każde aktualne >>teraz<< tworzy nowy punkt czasowy, tworzy ono bowiem nowy obiekt albo raczej nowy punkt obiektu, który w przepływie modyfikacji utrzymywany jest jako jeden i ten sam indywidualny punkt obiektu. Ciągłość zaś, z jaką konstytuuje się coraz to nowe >>teraz<<, ukazuje nam, że nie idzie tu o >>nowość<< w ogóle, lecz o ciągły moment indywiduacji, w którym ma swe źródło miejsce w czasie. Do istoty modyfikującego przepływu należy to, że miejsce to występuje (dasteht) jako identyczne i to identyczne w sposób konieczny.”[17] „Teraz” cofając się w przeszłość pozostaje identyczne, zmienia się wyłącznie jego relacja do aktualnego „teraz”, jego sposób dania – na modus przeszłości. Za każdym razem jest wytwarzane tylko jedno nowe „teraz” – jeśli w jakimś momencie występuje kilka obiektów, to są one równoczesne („mają identycznie to samo absolutne miejsce w czasie, […] miejsce w czasie o tej samej wartości”[18]).
Do wytworzenia, z takich tożsamych punktów „teraz” świadomości jednolitego, homogenicznego, obiektywnego czasu konieczny jest udział przypomnienia odtwórczego. Pozwala ono na uczynienie, z każdego minionego punktu czasowego, punktu zerowego jakiegoś naocznego ujęcia czasu oraz na dowolne powtarzanie tej operacji. Każdy punkt takiego odtworzonego pola czasowego ma zatem swoje „przedtem” i „potem”, co konstytuuje jego ciągłość. Nie istnieje przy tym jakiś punkt graniczny, którego nic nie poprzedza, co oznacza, że możemy cofać się (jeśli nie praktycznie, to przynajmniej teoretycznie) w przeszłość bez końca. Odtworzone w przypomnieniu wtórnym pola czasowe łączą się ze sobą w ten sposób, że tworzą linearny porządek, jedyny łańcuch następstw, którego odcinkiem musi być każdy, nawet wyobrażony, czas. Jest on przy tym spostrzegany tak samo jak czas immanentny: „jako przeszłość, która kończy się (die terminiert in) teraźniejszością”[19], która to stanowi punkt graniczny.
Warto może dodać jeszcze kilka słów na temat tego spostrzegania czasu. Celem Husserla, zgodnie z naturą metody fenomenologicznej, jest „bezpośredni opis jawienia się czasu jako takiego”[20], doprowadzenie go do naoczności, samoprezentacji.
Powyżej omówiona została konstytucja czasu – tym, co go konstytuuje jest absolutny przepływ świadomości. Husserl nazywa go absolutną subiektywnością i określa przepływem ciągłego „zmieniania się”, ale takiego, że nie ma niczego, co by się zmieniało, ani – tym bardziej – czegoś, co by trwało. Dodatkowo „owo zmienianie się ma tę absurdalną właściwość, że przebiega dokładnie tak, jak przebiega, i nie może przebiegać ani >>szybciej<<, ani >>wolniej<<[21]. Absolutna subiektywność jest czystym przepływem, czyli czymś, co można by określić jako praźródło, nieustannie wytryskujący punkt „teraz”, aktualność – „pokrywa” się ona z właściwym punktem spostrzeżenia i, jako taka, nie jest niczym czasowo „obiektywnym”. Husserl zdaje sobie sprawę z metaforyczności tych wszystkich określeń, stwierdza jednak z rezygnacją: „[d]la tego wszystkiego brak nam słów”[22].


[1] E. Husserl, „Wykłady z fenomenologii wewnętrznej świadomości czasu”, przeł. J. Sidorek, Wydawnictwo Naukowe PWN, Warszawa 1989, s.9.
[2] H. Buczyńska-Garewicz, „Metafizyczne rozważania o czasie”, TAiWPN UNIVERSITAS, Kraków 2003, s.25.
[3] E. Husserl, dz. cyt., s.16.
[4] Co Paul Ricoeur, za Gerardem Granelem, tłumaczy jako czaso-przedmiot. Porównaj: P. Ricoeur, „Czas i opowieść. Tom 3: Czas opowiadany”, przeł. Urszula Zbrzeźniak, Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2008, s.41.
[5] E. Husserl, dz. cyt., s.33.
[6] Tamże, s.36.
[7] Tamże, s.47.
[8] Tamże, s.49.
[9] H. Buczyńska-Garewicz, dz. cyt., s.31.
[10] Tamże.
[11] E. Husserl, dz. cyt., s.76.
[12] Tamże, s.85.
[13] Tamże, s.78.
[14] Porównaj: tamże, s.15.
[15] Tamże, s.94.
[16] Tamże, s.97.
[17] Tamże.
[18] Tamże, s.105.
[19] Tamże, s.102.
[20] P. Ricoeur, dz.cyt., s.36.
[21] E. Husserl, dz. cyt., s.110.
[22] Tamże, s.111.

12 komentarzy:

  1. Wielkie dzięki Ci!
    Jego konstytucja czasu urzeka , dobrze że przybliżyłeś , oczywiście logiki słów mi teraz zabraknie , ale uświadamiając sobie istotę retencji i jej powiązanie z aktualnym teraz - widzę / słyszę - pozostający w ciągłej erupcji wulkan .
    Niesamowity fenomen zderzania się świadomości z aktualnością ( feeria radości z mocy bytu : dźwięk, płomień , ruch) i to co oddala się , odchodzące dopiero-co-byłe- teraz , beztrosko porzucane , bo "moc" aktualności w przepływie świadomości " gładzi żal" za porzucanym( oddalającym się) doznaniem .

    Bardzo interesujący jest proces konstytucji tego co byłe wyobrażone a ponowne przypomniane.

    Może to idea z gatunku sf , ale rozważać można przecież : czy świadomość jest w stanie
    " ponowne przypomniane zamienić " w aktualnie przeżywane, czy z immanentnie odczuwanego przepływu czasu ,nie da się do tych oddalających się i niezmiennych dawnych teraz powrócić .( podróże w czasie jako świadomy proces woli uczynienia teraźniejszości z ponownie przypomnianego )

    OdpowiedzUsuń
  2. Przypomnienie i przeżycie mają w fenomenologii zupełnie inny status, ale zakładając nawet, że byłoby możliwe aktualne przeżywanie tego, co mamy w pamięci jako kiedyś już przeżyte, to byłoby to raczej wyjątkowo realistycznym snem czy niesamowicie mocną halucynacją, a nie jakąś podróżą w czasie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Chodziło mi o podróż nie podmiotu w przeszłość , a jakiejś wiązki przeżytego do aktualności. Zawrócenie jej z drogi , tylko za pomocą czego to mogłoby się stać ? Podobno odkryto w mechanice kwantowej , że strzałka czasu spokojnie może się odwrócić.

    Próbowałeś użyć opisu fenomenologicznego samodzielnie do jakiegoś zjawiska ?

    OdpowiedzUsuń
  4. Podróż przeżytego do aktualności... Przedstawiony tu opis dotyczy świadomości, więc takie przeżyte mogłoby powrócić tylko jako wspomniana halucynacja, sen. A jeśli miałoby powrócić jako wydarzenie w świecie (czyli coś poza-świadomościowego)... hmm... nie wiem, czy takie pytanie można kierować do fenomenologa. Ale dopowiem coś: gdyby jakiś (już raz przeżyty) stan świata zewnętrznego powrócił jako identyczny (z przeszłym), to po raz drugi nie zostałby on przeżyty tak samo, ponieważ w tym czasie świadomość już się zmieniła i zostaną ukonstytuowane nowe sensy dla owego stanu świata.


    Nie, nie próbowałem (przynajmniej w takim ścisłym - husserliańskim - znaczeniu, bo w ogólniejszym fenomenologiczny opis jest jedną z najstarszych metod filozofii, najbardziej naturalną - i tę stosowałem pewno nie raz). Wciąż czuję się fenomenologicznie za głupi. Planuję kiedyś poważnie przysiąść nad fenomenologią i potem spróbować. Na razie znam mniej więcej teorię, ale za mało znam konkretnych przykładów jej zastosowania i ciężko mi te ogólniki, o których wiem, przełożyć na praktykę.

    OdpowiedzUsuń
  5. Masz rację , dzięki za podpowiedź , świadomość musi (?) podlegać zmianie. Tak samo by już nie było , nawet gdyby się stało( uaktualniło).
    Czas to tajemnica , podobno najbardziej adekwatny jego pomiar to ustalanie stopnia entropii wszechświata. Czas to zmiana , możliwość przejścia. Zatrzymanie byłoby bezruchem , zastygnięciem , brakiem stawania się.
    Ile tych czasów ? Obiektywny , świadomościowy - nasze ludzkie konstrukcje ... a pewnie istnieje/ istnieją / inny.

    Wiem , pięknie to wyłożyłeś . Bardzo trudno spojrzeć na coś bez balastu dotychczasowej metodologii opisu. Husserl osiągnął wiele , ale może "obiekt" badania sam w sobie jest fascynujący.
    Na pewno warto " fenomenologizować ".

    OdpowiedzUsuń
  6. Adekwatny pomiar jako ustalenie stopnia entropii... he he... spróbuj tak mierzyć immanentny czas świadomości (Husserl), albo czasowość egzystencji (wczesny Heidegger) :P :P :P Dodam w tej materii jedną rzecz: Heidegger czy Husserl są kontynuatorami badań transcendentalnych [odsyłam do mojego "Przybliżenia (1)..." ], co oznacza, że przyjmują podział na sferę empiryczną/zjawiskową i transcendentalną. Czas kosmiczny/światowy/obiektywny (czyli ten związany z entropią wszechświata) należy tylko do poziomu empirycznego/zjawiskowego i jako taki jest tylko pochodną innego czasu, czasu transcendentalnego [u Husserla związany jest on ze świadomością (transcendentalną, a nie psychologiczną), u wczesnego Heideggera z egzystencją jestestwa (Dasein)]. Czasu transcendentalnego nie da mierzyć się, bo wszelkie miary przynależą do świata empirii.
    Pytanie o to ile jest czasów jest ciekawe, w zakończeniu mojej magisterki sugerowałem, że jest ich wiele, ale był to nieco pochopny osąd - nie tyle błędny, ale za prosty: omijał rozróżnienie poziomów. Różne struktury ze świata zjawisk (przyroda, indywidualna egzystencja ludzka, język, religia, dzieło sztuki, etc.) posiadają własną czasowość (np. Gadamer pokazuje, że święto funkcjonuje wg czasu kołowego, a nie liniowego), ale co z najgłębszym poziomem ontologicznym? Czy te wszystkie czasy da się tam sprowadzić do jednego, czy nie? Oto pytanie...

    OdpowiedzUsuń
  7. Chyba tak , wszystkie one to pochodne na różnych poziomach naszej świadomości.

    OdpowiedzUsuń
  8. A ja sam nie wiem. Skłaniałbym się również ku temu, że jest tam jeden, ale... ale to tylko opinia, mniemanie, a nie wynik dogłębnych, filozoficznych rozważań.

    OdpowiedzUsuń
  9. Ja tam nie potrafię prowadzić dogłębnych filozoficznych rozważań , więc : do roboty ! :)))

    Ta fizyka cząstek , te wieści o odwracalnych strzałkach czasu , jeżeli empiria by to potwierdziła , chaos naszej świadomości stałby się monstrualny. Idzie zmiana i nowy człowiek.

    OdpowiedzUsuń
  10. Spokojnie, wszystko w swoim czasie ;) Na razie mam inne rzeczy na głowie ;)

    OdpowiedzUsuń
  11. A czym różni się przeżycie psychologiczne czasu od fenomemologiczmego

    OdpowiedzUsuń