Poniżej przedstawiam fragment mojej pracy magisterskiej, będący studium Husserlowskich analiz czasowości. Tekst jest nieco bardziej techniczny, niż dotychczasowe, ale jest on również o wiele lepiej dopracowany i myślę, że stanowi rzetelne omówienie "Wykładów z fenomenologii wewnętrznej świadomości czasu"; gdyby zaszła taka potrzeba można, bez obaw, odwoływać się do niego. Przypominam, że rozważania Husserla mają wymiar transcendentalny - tym, którzy chcieliby przypomnieć sobie na czym polega ten typ badań polecam lekturę mojego tekstu zamieszczonego na blogu Filozofia.TV.
Najważniejsze rozważania Husserla, poświęcone próbie odpowiedzi na
pytanie „czym jest czas?”, zebrano w tomiku „Wykłady z fenomenologii
wewnętrznej świadomości czasu”. Już sam tytuł tego dzieła sugeruje, z jakim
typem badań będziemy mieli do czynienia. Punktem wyjścia dla Husserla nie jest
jakiś czas obiektywny, czas kosmiczny (Weltzeit)
– zgodnie z jego metodą musi on, jako transcendentny, zostać zredukowany. Nie
chodzi tu oczywiście o zanegowanie, czy choćby wątpienie w istnienie takiego
czasu, ale o oparcie się wyłącznie na pewnych (fenomenologicznie) przesłankach.
Jak pisze sam filozof: „tym, co tu przyjmujemy, nie jest istnienie czasu
kosmicznego, istnienie trwania rzeczy itp., lecz czas pojawiający się, trwanie
pojawiające się jako takie. To zaś są dane absolutne i powątpiewanie o nich
byłoby bezsensowne. Wprawdzie następnie przyjmujemy również pewien czas
istniejący (seiende), ale nie jest to
czas świata doświadczenia, lecz immanentny
czas upływu świadomości.”[1] Nie
jest to czas „zewnętrzny”, lecz „wewnętrzny” – co jednak nie oznacza jakiegoś
czasu psychicznego – Husserla będą interesowały przede wszystkim przeżycia czasu, czyli data (Datum) fenomenologiczne.
Taki sposób postawienia sprawy wiąże się z „naturą” fenomenologii –
zasadą bezzałożeniowości i koncepcją doświadczenia pierwotnego: oznaczają one,
że nie można z góry przyjąć żadnej istoty czasu, żadnej jego definicji, ani tego,
że „czas jest i że świat istnieje w czasie”[2].
Zamiast tego należy zwrócić się ku bezpośredniemu doświadczeniu przeżywania
czasowości. Punktem wyjścia są data świadomościowe, ponieważ świadomość – a
dokładniej: strumień świadomości – jest dla Husserla tym, w co niepodobna, bez
popadnięcia w sprzeczność, wątpić (jak wykazał już Kartezjusz). Przyjrzenie się
naszej świadomości pokazuje jej płynność, nieustanną zmienność – pozwala to
Husserlowi przyjąć immanentny czas jej upływu. Co więcej: dla autora „Badań
logicznych” świadomość jest również miejscem konstytucji wszelkich sensów,
dlatego też badanie wewnętrznej świadomości czasu musi poprzedzać wszelkie
badanie natury czasu kosmicznego – to czym, dla nas, jest ten ostatni zależy od
istoty tego pierwszego. Toteż fenomenologiczne pytanie o „pochodzenie” czasu
nie jest pytaniem genetycznym – nie dotyczy sporu: empiryzm-natywizm – ale
pytaniem skierowanym ku „pierwotnym (primitiven)
ukształtowaniom świadomości czasu, w których intuitywnie i właściwie
konstytuują się pierwotne (primitive)
zróżnicowania czasowe jako ostateczne źródła (originäre Quellen) wszelkich oczywistości dotyczących czasu”[3].
Obiektem, jaki dla swych analiz konstytucji czasu obiera Husserl, jest
dźwięk: „prosty” obiekt czasowy (Zeitobjekt)[4],
czyli taki, który nie tylko jest jednością w czasie, ale ponadto zawiera w
sobie czasową rozciągłość; jest to oczywiście obiekt już po redukcji, czyli
zawieszeniu wszystkich transcendensów. Analiza konstytucji takiego obiektu
podważa panujący wówczas dogmat, wedle którego uświadomienie jakiejś całości ma
miejsce w „jednym niepodzielnym punkcie czasowym”[5].
Dźwięk nie jest czymś, co uświadamiam sobie w jakimś punktowym „teraz”, ale
czymś co trwa i jest rozciągłe w czasie: zaczyna się, brzmi,
cichnie i wreszcie – po zakończeniu – „odchodzi” coraz dalej w przeszłość.
„Każdy dźwięk sam ma swą czasową rozciągłość; gdy rozbrzmiewa, słyszę go jako
pewne >>teraz<<, brzmiąc dalej ma on
jednak coraz to nowe >>teraz<<, a to, które je
poprzedza, za każdym razem przekształca się w coś minionego.”[6] Nie jest
zatem tak, że zamyka on swoją całość w jakimś jednym „teraz”, ale „tkwi” w
kilku takich „teraz” (a dokładniej: w „teraz”-aktualnym i we
właśnie-minionych-„teraz”), których kontinuum (nie zaś mechaniczna suma)
konstytuuje jego całość.
Uchwytywanie tych dopiero-co-byłych-„teraz” jest możliwe dzięki
specjalnej „odmianie” przypomnienia, dzięki przypomnieniu pierwotnemu –
retencji. Retencja, będąca odmianą intencjonalności, nie jest zdolnością
uobecniania tego, co nie jest już obecne, co minęło, ale zdolnością
zatrzymywania w świadomości obecności tego, co właśnie przeminęło, co przed
chwilą było obecne, co bliskie jest aktualnego punktu „teraz”. Nie odnosi się
to tylko do jednego właśnie-minionego-„teraz”, ale do pewnej ich „wiązki” (np.
tworzącej całość obiektu czasowego), w tym sensie, że każde „teraz” posiada
swoją retencję, to zaś znów – jako dopiero-co-byłe-„teraz” również posiada
swoją retencję (czyli: retencję retencji) itd., a każda z nich – im dalej
znajduje się od aktualnego-„teraz” – jest „słabsza”, jej „jasność maleje”,
pogrąża się ona w coraz większym „cieniu”, aż wreszcie niknie pogrążona w
pustce. Dzięki tym nieustannym modyfikacjom (aktualnego „teraz” świadomości w
retencję, jego retencji w retencję retencji itd.) ukonstytuowana zostaje ciągłość,
pewne kontinuum retencji. Husserl przywołuje tu porównanie do komety:
„[p]odczas spostrzegania ruchu w każdym momencie ma miejsce uchwytywanie-jako->>teraz<<, w nim konstytuuje się
właśnie teraz aktualna faza ruchu. Lecz to ujęcie teraźniejszości jest niejako
głową komety, której warkoczem są retencje odnoszące się do wcześniejszych
punktów >>teraz<< ruchu.”[7]
Koniecznych jest kilka dopowiedzeń. Po pierwsze retencja, np. retencja
dźwięku, nie jest tym samym co pogłos dźwięku. „Pogłos dźwięku skrzypiec jest
[…] bardzo słabym obecnym dźwiękiem skrzypiec i jest po prostu czymś różnym od
retencji dopiero co byłego głośnego dźwięku.”[8]
Pogłos należy do spostrzegania, a nie do przypomnienia. Retencja nie jest też
jakimś wytwarzaniem (czy to źródłowym, czy odtwórczym) trwającego przedmiotu,
ale zatrzymywaniem w świadomości, tego co wytworzone, jako „dopiero co
przeszłe”. Podkreślić należy również jedność tego zatrzymywania. Retencja nie
jest jakimś skojarzeniem dołączanym do aktualnego spostrzeżenia, tworzącym ostatecznie
jakiś łańcuch, szereg skojarzeń, ale jedną
intencją uchwytującą pewną całość.
Husserl wyróżnia również „symetryczny” do retencji akt: protencję –
„przyszłościowy horyzont doznania”[9],
swego rodzaju oczekiwanie. Dla przykładu: słysząc jakiś dźwięk „w” mojej
świadomości „znajduje się” nie tylko to co było „przedtem” – zatrzymane w
retencji, minione fazy tego dźwięku – ale również oczekiwanie pewnego „potem”,
np. kolejnych faz dźwięku lub jego zakończenia (przy czym to oczekiwanie nie
musi być spełnione, aby nim było, np. mogłem oczekiwać trwania dźwięku, a on
zakończył się i nastąpiła cisza, mimo tego mój „akt” był właśnie oczekiwaniem).
„Protencja jest bezpośrednim uchwyceniem przypływania przyszłości po odpływaniu
przeszłości. Jedno nadchodzi po drugim w sposób ciągły, jedno jest
nierozdzielnie splecione z drugim. Każde przeżycie świadomości otoczone jest
horyzontem czasowym, jest odczuwane w swym przepływaniu, w swym nadchodzeniu i
w swym przemijaniu. Obie, retencja i protencja są nierozłącznie splecione z
percepcją, stanowią razem z nią trzy aspekty, trzy fazy czasowe właściwe
każdemu aktowi świadomości.”[10]
Hanna Buczyńska-Garewicz dochodzi, na tej podstawie, do wniosku, że w ten
sposób w analizie Husserla zostaje osiągnięta trójjednia (tzn. wewnętrzny
związek) przeszłości, teraźniejszości i przyszłości. [Nie zgadzam się z tą konkluzją, uważam, że taka trójjednia zostaje osiągnięta dopiero u Heideggera (być może również u Bergsona, ale nie badałem tego) - jednakże nie ma tu miejsca na rozwinięcie tego wątku.]
Husserl poświęca bardzo niewiele miejsca analizom protencji, skupiając
się przede wszystkim na przypomnieniu. Obok omówionego już przypomnienia
pierwotnego, retencji, wyróżnia on również przypomnienie wtórne, ponowne. Ten
rodzaj przypomnienia nie jest zatrzymaniem w świadomości tego, co dopiero
minione, ale ponownym „sprowadzeniem”, uobecnieniem tego, co już całkowicie
przeminęło. Ponieważ wyobraźnia również jest władzą uobecniania należy wskazać
na różnice pomiędzy wyobrażeniem a ponownym przypomnieniem. To drugie, w
przeciwieństwie do tej pierwszej „uznaje w bycie to, co odtworzone, i w tym
uznaniu nadaje mu odniesienie (Stellung)
do aktualnego >>teraz<< i do sfery źródłowego
pola czasowego, do którego przynależy samo ponowne przypomnienie”[11].
Wyobrażenie jest tylko przedstawieniem czegoś (np. jakiegoś „teraz”),
przypomnienie zaś jego prezentacją – w przypomnieniu zawiera się świadomość
byłego bycia spostrzeżonym: do jego „istoty należy nie tylko odtwórcze uznanie
czasowego bytu, ale również pewne odniesienie do świadomości wewnętrznej”[12].
W przypomnieniu ponownym zostaje „powtórzona” cała konstytucja
spostrzeżenia: istnieje pewien punkt uprzywilejowany, przypomniane „teraz”
odpowiadające spostrzeżonemu „teraz”, wraz z horyzontami retencji (można by
powiedzieć: dopiero-co-przypomniane-„teraz” – nie jest ono wymazywane z
przypomnienia, ale nadal w nim istnieje, jako „ogon komety”) i protencji
(„intencje oczekiwania, których wypełnienie prowadzi do obecnej teraźniejszości
(Gegenwart)”[13]).
Istnieje jednak między nimi pewna różnica: przypomnienie wtórne, w
przeciwieństwie do pierwotnego, jest wytwórcze: konstytuuje ono (a dokładniej:
re-konstytuuje, odtwarza) immanentny lub transcendentny przedmiot trwający.
Warto również zaznaczyć, że przypomnienie ponowne nie jest tylko przypomnieniem
jakichś minionych elementów (np. A i B), ale również tego, że trwały one oraz następowały po sobie.
Podsumowując: czas, jaki ukazuje się w tej analizie, okazuje się ciągłym
kontinuum, w którym przeszłość, teraźniejszość i przyszłość (a właściwie:
retencja, spostrzeżenie-„teraz” i protencja) tworzą swoistą trójjednię. Przy
czym „teraz” jest tu pewnym uprzywilejowanym elementem, który należy
scharakteryzować jako coś „nowego” – każde aktualne „teraz” jest czymś nowym w
stosunku do „teraz” właśnie zapadającego w przeszłość, które zastępuje i ta
nowość jest jego fenomenologiczną charakterystyką, której nie podważa nawet
niezmienność treści (np. dźwięku) kolejnych faz. Czas ten Husserl nazywa
preempirycznym.
W ten sposób została fenomenologicznie wyjaśniona – przejrzana na wskroś
i doprowadzona do jasnego zrozumienia[14] –
wewnętrzna świadomość czasu. Powstaje pytanie: jak na tej immanentnej podstawie
konstytuuje się czas obiektywny? Jak ten nieustanny przepływ ze stale nowym
punktem „teraz” „przechodzi” w swego rodzaju „statyczny” – tzn. posiadający
stałe, identyczne miejsca – czas obiektywny? Czy mamy tu do czynienia z
antynomią: „zapadając w przeszłość obiekt stale zmienia swe miejsce w czasie, a
przecież w zapadaniu tym powinien swe miejsce zachowywać”[15]?
Husserl wykazuje pozorność tej antynomii: zmienia się nie miejsce w czasie, ale
odstęp od aktualnego „teraz”, którego „charakterem” jest bycie coraz to nowym obiektywnym punktem czasowym. Ten
przepływ jest tylko oddalaniem, a to co przeszłe, pozostaje w nim tym, czym
jest. Czas obiektywny składa się jednakże z tożsamych, homogenicznych
miejsc-punktów, spośród których żaden nie jest uprzywilejowany. Świadomość
takiego czasu powstaje „w ten sposób, że wbrew przepływowi czasowego odsuwania,
wbrew przepływowi modyfikacji świadomości, obiekt, który przejawia się jako
odsuwany [w czasie], pozostaje apercepcyjnie utrzymany w absolutnej
identyczności, i to obiekt wraz z doznanym [przezeń] w punkcie >>teraz<< uznaniem za >>to<<”[16]. Ten
sam pozostaje zarówno obiekt jak i jego punkty czasowe. „Każde aktualne >>teraz<< tworzy nowy punkt
czasowy, tworzy ono bowiem nowy obiekt albo raczej nowy punkt obiektu, który w
przepływie modyfikacji utrzymywany jest jako jeden i ten sam indywidualny punkt
obiektu. Ciągłość zaś, z jaką konstytuuje się coraz to nowe >>teraz<<, ukazuje nam, że nie
idzie tu o >>nowość<< w ogóle, lecz o ciągły
moment indywiduacji, w którym ma swe źródło miejsce w czasie. Do istoty
modyfikującego przepływu należy to, że miejsce to występuje (dasteht) jako identyczne i to identyczne
w sposób konieczny.”[17]
„Teraz” cofając się w przeszłość pozostaje identyczne, zmienia się wyłącznie
jego relacja do aktualnego „teraz”, jego sposób dania – na modus przeszłości. Za każdym razem jest wytwarzane tylko jedno nowe
„teraz” – jeśli w jakimś momencie występuje kilka obiektów, to są one
równoczesne („mają identycznie to samo absolutne miejsce w czasie, […] miejsce
w czasie o tej samej wartości”[18]).
Do wytworzenia, z takich tożsamych punktów „teraz” świadomości
jednolitego, homogenicznego, obiektywnego czasu konieczny jest udział
przypomnienia odtwórczego. Pozwala ono na uczynienie, z każdego minionego
punktu czasowego, punktu zerowego jakiegoś naocznego ujęcia czasu oraz na
dowolne powtarzanie tej operacji. Każdy punkt takiego odtworzonego pola
czasowego ma zatem swoje „przedtem” i „potem”, co konstytuuje jego ciągłość.
Nie istnieje przy tym jakiś punkt graniczny, którego nic nie poprzedza, co
oznacza, że możemy cofać się (jeśli nie praktycznie, to przynajmniej
teoretycznie) w przeszłość bez końca. Odtworzone w przypomnieniu wtórnym pola
czasowe łączą się ze sobą w ten sposób, że tworzą linearny porządek, jedyny łańcuch
następstw, którego odcinkiem musi być każdy, nawet wyobrażony, czas. Jest on
przy tym spostrzegany tak samo jak czas immanentny: „jako przeszłość, która
kończy się (die terminiert in)
teraźniejszością”[19],
która to stanowi punkt graniczny.
Warto może dodać jeszcze kilka słów na temat tego spostrzegania czasu.
Celem Husserla, zgodnie z naturą metody fenomenologicznej, jest „bezpośredni
opis jawienia się czasu jako takiego”[20],
doprowadzenie go do naoczności, samoprezentacji.
Powyżej omówiona została konstytucja czasu – tym, co go konstytuuje jest
absolutny przepływ świadomości. Husserl nazywa go absolutną subiektywnością i
określa przepływem ciągłego „zmieniania się”, ale takiego, że nie ma niczego,
co by się zmieniało, ani – tym bardziej – czegoś, co by trwało. Dodatkowo „owo
zmienianie się ma tę absurdalną właściwość, że przebiega dokładnie tak, jak
przebiega, i nie może przebiegać ani >>szybciej<<,
ani >>wolniej<<”[21].
Absolutna subiektywność jest czystym przepływem, czyli czymś, co można by
określić jako praźródło, nieustannie wytryskujący punkt „teraz”, aktualność –
„pokrywa” się ona z właściwym punktem spostrzeżenia i, jako taka, nie jest
niczym czasowo „obiektywnym”. Husserl zdaje sobie sprawę z metaforyczności tych
wszystkich określeń, stwierdza jednak z rezygnacją: „[d]la tego wszystkiego
brak nam słów”[22].
[1] E. Husserl, „Wykłady z
fenomenologii wewnętrznej świadomości czasu”, przeł. J. Sidorek, Wydawnictwo
Naukowe PWN, Warszawa 1989, s.9.
[2] H. Buczyńska-Garewicz,
„Metafizyczne rozważania o czasie”, TAiWPN UNIVERSITAS, Kraków 2003, s.25.
[3] E. Husserl, dz. cyt., s.16.
[4] Co Paul Ricoeur, za
Gerardem Granelem, tłumaczy jako czaso-przedmiot. Porównaj: P. Ricoeur, „Czas i
opowieść. Tom 3: Czas opowiadany”, przeł. Urszula Zbrzeźniak, Wydawnictwo
Uniwersytetu Jagiellońskiego, Kraków 2008, s.41.
[5] E. Husserl, dz. cyt.,
s.33.
[6] Tamże, s.36.
[7] Tamże, s.47.
[8] Tamże, s.49.
[9] H. Buczyńska-Garewicz, dz.
cyt., s.31.
[10] Tamże.
[11] E. Husserl, dz. cyt., s.76.
[12] Tamże, s.85.
[13] Tamże, s.78.
[14] Porównaj: tamże, s.15.
[15] Tamże, s.94.
[16] Tamże, s.97.
[17] Tamże.
[18] Tamże, s.105.
[19] Tamże, s.102.
[20] P. Ricoeur, dz.cyt.,
s.36.
[21] E. Husserl, dz. cyt., s.110.
[22] Tamże, s.111.
Wielkie dzięki Ci!
OdpowiedzUsuńJego konstytucja czasu urzeka , dobrze że przybliżyłeś , oczywiście logiki słów mi teraz zabraknie , ale uświadamiając sobie istotę retencji i jej powiązanie z aktualnym teraz - widzę / słyszę - pozostający w ciągłej erupcji wulkan .
Niesamowity fenomen zderzania się świadomości z aktualnością ( feeria radości z mocy bytu : dźwięk, płomień , ruch) i to co oddala się , odchodzące dopiero-co-byłe- teraz , beztrosko porzucane , bo "moc" aktualności w przepływie świadomości " gładzi żal" za porzucanym( oddalającym się) doznaniem .
Bardzo interesujący jest proces konstytucji tego co byłe wyobrażone a ponowne przypomniane.
Może to idea z gatunku sf , ale rozważać można przecież : czy świadomość jest w stanie
" ponowne przypomniane zamienić " w aktualnie przeżywane, czy z immanentnie odczuwanego przepływu czasu ,nie da się do tych oddalających się i niezmiennych dawnych teraz powrócić .( podróże w czasie jako świadomy proces woli uczynienia teraźniejszości z ponownie przypomnianego )
Przypomnienie i przeżycie mają w fenomenologii zupełnie inny status, ale zakładając nawet, że byłoby możliwe aktualne przeżywanie tego, co mamy w pamięci jako kiedyś już przeżyte, to byłoby to raczej wyjątkowo realistycznym snem czy niesamowicie mocną halucynacją, a nie jakąś podróżą w czasie.
OdpowiedzUsuńChodziło mi o podróż nie podmiotu w przeszłość , a jakiejś wiązki przeżytego do aktualności. Zawrócenie jej z drogi , tylko za pomocą czego to mogłoby się stać ? Podobno odkryto w mechanice kwantowej , że strzałka czasu spokojnie może się odwrócić.
OdpowiedzUsuńPróbowałeś użyć opisu fenomenologicznego samodzielnie do jakiegoś zjawiska ?
Podróż przeżytego do aktualności... Przedstawiony tu opis dotyczy świadomości, więc takie przeżyte mogłoby powrócić tylko jako wspomniana halucynacja, sen. A jeśli miałoby powrócić jako wydarzenie w świecie (czyli coś poza-świadomościowego)... hmm... nie wiem, czy takie pytanie można kierować do fenomenologa. Ale dopowiem coś: gdyby jakiś (już raz przeżyty) stan świata zewnętrznego powrócił jako identyczny (z przeszłym), to po raz drugi nie zostałby on przeżyty tak samo, ponieważ w tym czasie świadomość już się zmieniła i zostaną ukonstytuowane nowe sensy dla owego stanu świata.
OdpowiedzUsuńNie, nie próbowałem (przynajmniej w takim ścisłym - husserliańskim - znaczeniu, bo w ogólniejszym fenomenologiczny opis jest jedną z najstarszych metod filozofii, najbardziej naturalną - i tę stosowałem pewno nie raz). Wciąż czuję się fenomenologicznie za głupi. Planuję kiedyś poważnie przysiąść nad fenomenologią i potem spróbować. Na razie znam mniej więcej teorię, ale za mało znam konkretnych przykładów jej zastosowania i ciężko mi te ogólniki, o których wiem, przełożyć na praktykę.
Masz rację , dzięki za podpowiedź , świadomość musi (?) podlegać zmianie. Tak samo by już nie było , nawet gdyby się stało( uaktualniło).
OdpowiedzUsuńCzas to tajemnica , podobno najbardziej adekwatny jego pomiar to ustalanie stopnia entropii wszechświata. Czas to zmiana , możliwość przejścia. Zatrzymanie byłoby bezruchem , zastygnięciem , brakiem stawania się.
Ile tych czasów ? Obiektywny , świadomościowy - nasze ludzkie konstrukcje ... a pewnie istnieje/ istnieją / inny.
Wiem , pięknie to wyłożyłeś . Bardzo trudno spojrzeć na coś bez balastu dotychczasowej metodologii opisu. Husserl osiągnął wiele , ale może "obiekt" badania sam w sobie jest fascynujący.
Na pewno warto " fenomenologizować ".
Adekwatny pomiar jako ustalenie stopnia entropii... he he... spróbuj tak mierzyć immanentny czas świadomości (Husserl), albo czasowość egzystencji (wczesny Heidegger) :P :P :P Dodam w tej materii jedną rzecz: Heidegger czy Husserl są kontynuatorami badań transcendentalnych [odsyłam do mojego "Przybliżenia (1)..." ], co oznacza, że przyjmują podział na sferę empiryczną/zjawiskową i transcendentalną. Czas kosmiczny/światowy/obiektywny (czyli ten związany z entropią wszechświata) należy tylko do poziomu empirycznego/zjawiskowego i jako taki jest tylko pochodną innego czasu, czasu transcendentalnego [u Husserla związany jest on ze świadomością (transcendentalną, a nie psychologiczną), u wczesnego Heideggera z egzystencją jestestwa (Dasein)]. Czasu transcendentalnego nie da mierzyć się, bo wszelkie miary przynależą do świata empirii.
OdpowiedzUsuńPytanie o to ile jest czasów jest ciekawe, w zakończeniu mojej magisterki sugerowałem, że jest ich wiele, ale był to nieco pochopny osąd - nie tyle błędny, ale za prosty: omijał rozróżnienie poziomów. Różne struktury ze świata zjawisk (przyroda, indywidualna egzystencja ludzka, język, religia, dzieło sztuki, etc.) posiadają własną czasowość (np. Gadamer pokazuje, że święto funkcjonuje wg czasu kołowego, a nie liniowego), ale co z najgłębszym poziomem ontologicznym? Czy te wszystkie czasy da się tam sprowadzić do jednego, czy nie? Oto pytanie...
Chyba tak , wszystkie one to pochodne na różnych poziomach naszej świadomości.
OdpowiedzUsuńA ja sam nie wiem. Skłaniałbym się również ku temu, że jest tam jeden, ale... ale to tylko opinia, mniemanie, a nie wynik dogłębnych, filozoficznych rozważań.
OdpowiedzUsuńJa tam nie potrafię prowadzić dogłębnych filozoficznych rozważań , więc : do roboty ! :)))
OdpowiedzUsuńTa fizyka cząstek , te wieści o odwracalnych strzałkach czasu , jeżeli empiria by to potwierdziła , chaos naszej świadomości stałby się monstrualny. Idzie zmiana i nowy człowiek.
Spokojnie, wszystko w swoim czasie ;) Na razie mam inne rzeczy na głowie ;)
OdpowiedzUsuń:)
OdpowiedzUsuńA czym różni się przeżycie psychologiczne czasu od fenomemologiczmego
OdpowiedzUsuń