wtorek, 3 kwietnia 2012

LVI

Chrześcijaństwo - tyle świąt i w żadnym się nie tańczy...



20 komentarzy:

  1. Ciekawa konstatacja.A kiedyś tam tam tamy i szamana narkotyczne pląsy czy Dionizja , ech to było życie !;)

    OdpowiedzUsuń
  2. Ale radość wnętrza naszego też może powalać : zmartwychwstanie na przykład.
    To tak , jak taniec duszy .
    Bliżej , coś na kształt stanu pomieszania dobrych emocji i świadomości , jak nie przymierzając tego np. co czujesz widząc jak Twoja miłość , wpatruje się w Ciebie z ufnością podzielenia bytu, zespolenia w jednym.

    OdpowiedzUsuń
  3. Ej na św. Sylwestra czy św. Andrzeja sie nie tańczy?:)

    OdpowiedzUsuń
  4. wznieśmy toast za śmierć boga :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Zbiorczo do Adama i Ewy:

    Na Sylwestra i Andrzejki to się tańczy co najwyżej w domu, dyskotece, na ulicy... ale nie w świątyni, nie razem z kapłanem, nie za jego namową, ale raczej za przyzwoleniem: "tego dnia nie wtrącam się". Te tańce, chociaż odbywają się w dniu świętych (tak jakby były jakieś inne w chrześcijańskim kalendarzu), przynależą do sfery profanum, a nie sacrum.
    W chrześcijaństwie, taniec (tak jak i inne przejawy cielesności) został wykluczony ze sfery sacrum.

    A co do tańca duszy. Nie wiem czemu hamować cielesne przejawy radości, no ale nawet załóżmy, że taniec duszy wystarcza. I zaiste tak powinno być: niedziela wielkanocna powinna być niesamowicie radosnym świętem - przecież tego dnia zmartwychwstał zbawiciel. Ale nie jest... I nie mówcie mi, że może dla mnie: chodzi mi o praktykę większości (chyba, że przyznacie, że jest religijność A i B, że ludzie nie są równi) oraz o praktykę instytucji kościelnych - to nie jest radosne święto... Do 18 roku życia chodziłem do kościoła i byłem na wielu mszach, również wielu członków mojej rodziny i znajomych jest wierzących i nie widzę po nich radości zakochanych, nie słyszałem nigdy radości z ust księdza wygłaszającego kazanie na mszy. Za to nieustannie widziałem patos. I mówi się przede wszystkim o ukrzyżowaniu, o męce, o cierpieniu - o wszystkim co negatywne. W mieszkaniach, szkołach i kościołach wisi Jezus ukrzyżowany, a nie zmartwychwstały. Dla mnie nie ma tu tańca - nawet duszy - ale raczej ociężałość.
    Nie wiem jak wy, ale jak tak nie przeżywam miłości.


    Do Anonimowego (węża ;)):
    Wypijmy i za to, aby wreszcie i jego widma odeszły precz!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. http://www.youtube.com/watch?v=LxQgXgS5G3c

      Usuń
    2. Gospel" łączy obie sfery.
      Hamowanie "cielesności" nie dotyczy innych emocji : smutku i żalu ( Droga Krzyżowa). Ludyczny charakter obrzędów był charakterystyczny dla pewnego poziomu "odbioru" sacrum i w czasie zastąpiony " patosem " sacrum transcendentnego .

      Usuń
    3. Lubię gospel :) ale myślę, że to jak afroamerykanie podchodzą do wiary wynika z tego, że a) poznali jej późną [czyt. nieśredniowieczną] formę oraz b) wpletli tam elementy własnej (jak widać: bardziej witalnej) kultury.
      Tak czy siak: klasyczne chrześcijaństwo usunęło prawdziwą radość ze sfery sacrum.

      Usuń
  6. Narody stref umiarkowanych i północnych , pozbawione odpowiednio dużej porcji energii słonecznej ( co przejawia się kolorem ziemistym skóry) , wpadające w jesienne spleeny, przy piecach rozgrzewające zziębnięte zimą ciała i dusze - nie potrafią inaczej :)

    Witalna kultura ludów południa - hmm ... mało tak dosyć płodna , nie?
    Ale coś za coś :-).

    To prawda, Meksykanie, Afroamerykanie czy nawet Hiszpanie, Włosi, Grecy - radość nie tylko w sferze sacrum - okazują.
    Radość można jednak uzewnętrzniać lub nie.

    OdpowiedzUsuń
  7. Witalna kultura ludów południa mało płodna? No proszę Cię :P Stary Testament (jako dzieło literackie), indyjskie Wedy, a przede wszystkim cała starożytna Grecja, a nawet ten dekadencki starożytny Rzym, albo - później - włoski człowiek Renesansu. Nawet jeśli wydały płody nieliczne (choć trzeba by przeliczać jakoś procentowo do populacji, a może i z uwzględnieniem warunków życia), to jakże dorodne.
    Chyba, że chodzi Ci o dalekie południe, np. środkową Afrykę - tam może warunki życia są zbyt trudne (piramida Maslowa nie jest znowuż taka bez racji).


    Co do narodów północy - trochę za mało o nich wiemy, tzn. o tym jakie były (radosne czy pogrążone w apatii) przed nawróceniem na chrześcijaństwo. Najpierw trzeba by tę kwestię sprawdzić.

    OdpowiedzUsuń
  8. Oj tam ,oj tam ... juz po kliknięciu chciałam dać sprostowanie , ale trochę radości autorowi bloga się należy ! :)))))

    Cywilizacja techniczna ... to jednak na północ od równika , nie ?

    Upaniszady piękna poezja , racja .

    Mitologie germańskie nieznane ?

    OdpowiedzUsuń
  9. Pisałem do eksperta - odpisał mi, że i taniec i radość (w ekstazie) przynależały do religii germańskich, ale mamy za mało danych, aby określić ich faktyczną rolę. Raczej na podstawie analogii wnioskował o radości, a o tańcu na podstawie zachowanych wizerunków.

    OdpowiedzUsuń
  10. Nie będąc ekspertem , a pamiętając co nieco z lektury sag, nie pamiętam nastroju ekstazy , a radości ( poza zwycięstwem w bitwie ) też mało.

    Najstarsza literatura europejska prawdopodobnie powstała w Irlandii ( ustna tradycja celtyckich bardów).Robert Graves opublikował przekład " Pieśni Amerigina " , której geneza sięga XIII w. p.n.e.

    " Jestem jeleniem o siedmiu rosochach,
    Jestem wylewem: zatapiam równinę,
    Jestem wiatrem: nad głębokim jeziorem,
    Jestem łzą: skapuję ze Słońca,
    Jestem cierniem : pod paznokciem,
    Jestem sokołem : ponad turnią,
    Jestem cudem: pośród kwiatów,
    Jestem czarownikiem : kto , jeśli nie ja,
    Chłodną głowę rozpala płomieniem dymiącym ?

    Jestem włócznią : która wrzeszczy o krew,
    Jestem łososiem : w rozlewisku ,
    ( ... )
    Jestem tarczą : dla każdej głowy,
    Jestem grobem : każdej nadziei. "

    Tak zacytowałam , bo mi się spodobało , przed chwilą po raz pierwszy przeczytałam.

    OdpowiedzUsuń
  11. Faktycznie, niezły kawałek. Mam w planach lekturę sag, jeśli tylko jakąś dostanę w swoje łapki - w wersji papierowej - i znajdę nieco czasu. [BTW, o ile się orientuję wiele skandynawskich utworów poetyckich stworzyli ci "dzicy i bezmyślni" wojownicy, którzy nie jeden łeb ucięli i nie jednego wroga posiekali na kawałki.]

    Przez eksperta miałem na myśli doktora historii, który zajmuje się tym okresem (przedchrześcijańską Skandynawią) - ponieważ aktualnie żyję na prowincji i nie mam dostępu do źródeł, musiałem zdać się na jego autorytet.

    OdpowiedzUsuń
  12. " Jestem falą przyboju, zagrażającym sądem,
    Jestem przypływem : który ciągnie ku śmierci,
    Jestem tonem: wszelkiego zagajnika,
    Jestem blaskiem: na każdym pagórku,
    Jestem królową : każdego ula ... "

    Kiedyś, kiedy słowa nie były tak bardzo sponiewierane , skorodowane użytkiem - miały więcej mocy , twórczego namysłu.
    Nawet anafora każdorazowo ma sens , nie służy formie a wzmacnia sens wersu.
    Piękna to pieśń.

    OdpowiedzUsuń
  13. Zabawne... całkiem niedawno rozmawiałem z przyjacielem (pojawiający się w paru komentarzach Bartek) o "mocy" słów... temat dotyczył głównie warstwy dźwiękowej i też była mowa o sagach... Bartek sugerował, że bardzo ważne w nich jest to by je opowiadać, mówić na głos, że poziom werbalny nadaje dodatkowy sens całości (być może czasem nawet ważniejszy od znaczenia słów)... Ta rozmowa natchnęła mnie do sformułowania hipotezy, że "Finneganów tren" wykorzystuje dokładnie tę samą metodę: ma sens dopiero czytany na głos. Zamierzam zweryfikować ten pomysł - gdy tylko wydadzą to dzieło w twardej oprawie.


    Masz w wersji książkowej, czy na necie gdzieś jest? Chociaż... nie lubię czytać - takich rzeczy - z monitora...

    OdpowiedzUsuń
  14. wn.com/The_Song_of_Amairgin_Amergin_Amairgin's_Invocation

    Tam posłuchasz :)

    Czy Finneganów tren ma jakiś sens ? Po doświadczeniach formalnych z tradycyjną powieścią - lustrem przechadzającym się po gościńcu - mam mieszane uczucia . To szukanie mistycyzmu na siłę ... i mocne zapisanie się w pamięci , ciekawe ilu w historii czytelników będzie " budować" autora exegi monumentum ? :)

    Przypadkiem odkryłam w " Europa - między wschodem z zachodem " - zbiorze wykładów Normana Daviesa . Znak wydał w 2007 , to świetne wydawnictwo , naprawdę. W necie pieśń Amerigina jest w wielu wersjach , ale Davies przytacza tłumaczenie solidne.
    BTW - jest moda na Celtów , zauważyłeś ( Się:) . I słusznie , w końcu opanowali prawie całą Europę , a tak niewiele o nich wiemy.

    OdpowiedzUsuń
  15. Nie wiem, czy "Finneganów tren" ma sens, bo go nie czytałem. Staram się nie oceniać tego, czego nie znam. Czytałem na necie jedynie fragment tłumaczenia i zauważyłem, że robienie tego na głos nadaje temu jakiś dodatkowy "wymiar". Następnego dnia rozmawiałem z Bartkiem o sagach i skojarzyło mi się z tym Joycem. Postawiłem hipotezę, że może chodzi mu o coś podobnego, o czytanie na głos. Nie wiem czy tak jest, ale postaram się sprawdzić. I tyle.


    Tak, zauważyłem - ale nie tylko na Celtów. Ogólnie na okres pogański, przedchrześcijański: np. w Polsce ożywiło się zainteresowanie Słowianami.

    OdpowiedzUsuń